poniedziałek, 10 lipca 2017

Serowe bułeczki czyli sajtos pogácsa

 
Polska wersja węgierskich bułeczek „sajtos pogácsa”. Idealne do zupy gulaszowej, czerwonego barszczu lub jako indywidualna przekąska. Bardzo łatwe w przygotowaniu,
a przede wszystkim pyszne. Idealne dla miłośników żółtego sera.

Składniki:

60 dkg mąki
20 dkg smalcu lub 25 dkg margaryny
20 dkg żółtego sera
1 jajko do ciasta+ 1 do posmarowania bułeczek
1 łyżka śmietany
1 łyżeczka soli
2 dkg drożdży
1/2 szklanki mleka
szczypta cukru

Sposób przygotowania:

Drożdże rozpuszczamy w ciepłym mleku, dodajemy cukier. Mieszamy i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia.
Pozostałe składniki mieszamy ze sobą, dodajemy drożdże i wyrabiamy ciasto.
Po wyrobieniu odstawiamy ciasto w ciepłe miejsce na 15-20 min.


Po tym czasie wykładamy ciasto na stolnicę wałkujemy, składamy ciasto ” w kopertę”
i wałkujemy dalej na grubość 2,5 cm.
Nacinamy ostrym nożem ciasto (ten krok można pominąć), następnie wycinamy krążki.




Bułeczki smarujemy jajkiem i posypujemy żółtym serem startym na tartce o małych oczkach.  Po 20 minutach pieczemy je 15 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni C.
W zależności od piekarnika czas pieczenia może być różny.
Bułeczki powinny mieć ładny, jasnobrązowy kolor.
Zachęcam do przygotowania.


Życzę smacznego :-D

DIY klatka dla królików

Tegoroczny polski urlop wakacyjny wykorzystałyśmy w maju. Powodów było wiele: imprezy rodzinne, pogoda (większe prawdopodobieństwo deszczy- przez co nadzieja dla ogrodu, który zostawiam pod opieką Męża) oraz świadomość, że wraz z końcem urlopu w Polsce nie kończą się wakacje.
2 tygodnie to baaaardzo krótki czas by nadrobić spotkania z przyjaciółmi. Na szczęście pobyt w kraju zaczęliśmy od wesela- dzięki czemu w jednym miejscu mogliśmy spotkać wiele osób, z którymi dawno się widzieliśmy. O prezencie zamiast kwiatów napiszę kolejny wpis, tymczasem chciałam podzielić się z Wami nowymi członkami rodziny, które przywieźliśmy z wakacji. Są to dwie samiczki; jedna Tola, dla drugiej imienia brak. Jeśli macie jakiś pomysł piszcie w komentarzu Króliczki szybko zaaklimatyzowały się w nowym miejscu
i zaprzyjaźniły z psem, który nie odstępuje ich na krok.


Od sąsiada dostałam "tymczasową" klatkę- miałam bowiem zamiar zamówić coś przez Internet. Ceny jednak odstraszały, dlatego pomyślałam, że sama coś stworzę. Odwiedziłam kopalnię skarbów- strych i znalazłam wiele listewek i desek z których z 18-miesięczną córcią i wszędobylskim psem było nieco trudne, jednak jak się okazało możliwe do wykonania.



 


Pracę nad klatką rozpoczęłam od wycięcia i skręcenia szkieletu klatki. Później doszły ściany, okno z kratki od piekarnika i podłoga- tu z pomocą przyszedł mi Mąż- który ofiarował mi drzwiczki z szafek kuchennych- co więcej dociął i przykręcił. Dla Polek czytających ten blog może być szokiem, że traktuję pomoc stolarską mojego Męża, który nie jest stolarzem jako wyczyn- ale uwierzcie mi na słowo nie znam żadnego mężczyzny (mam na myśli obcokrajowców), który poza wyuczonym zawodem podjął by się innej „domowej” pracy. Może ma to i swoje plusy?? Każdy zawód ma tu pracę. Jednak, gdybym miała czekać na klatkę od stolarza- który od września ubiegłego roku wykonuje mi łuk dzielący salon z jadalnią to odechciałoby mi się tej klatki i królików. Dodam, że łuk w dalszym ciągu nie jest gotowy a klatka skończona!!


 Deski pomalowałam na brązowo- by pasowały do wystroju ogrodu. Mam w planie jeszcze nieco ją ozdobić, ale to później...






Króliki wprowadziły się do nowego mieszkania a klatka od sąsiada służy im jako stołówka w ciągu dnia. 



Króliki fantastycznie pełnią funkcję wychowawczą. Gdy wychodzimy na dwór córcia zrywa trawę i zanosi ją im wołając "Królik am, am".





Dodatkowym plusem jest darmowa kosiarka z naturalnym nawozem gratis ;-)