piątek, 15 czerwca 2018

DIY w ogrodzie

Od wiosny  większość czasu spędzamy w ogrodzie. Sadzimy, pielimy, kosimy trawę, podcinamy krzewy, jemy posiłki. Ładujemy biologiczne baterie.












Dla umilenia sobie czasu zrobiliśmy huśtawkę z palet i tablicę do pisania po niej kredą DIY.







W ostatecznej wersji zmieniłam niebieski sznur na szarą linę. Jest teraz bardziej spójnie i rustykalnie.



Tablica była przetestowaniem samodzielnie przygotowanej farby. Muszę przyznać- zdała egzamin. Farba akrylowa po dodaniu sody (lub talku) staje się farbą, po której można pisać kredą. Super zabawa dla dzieci. Samo przygotowanie również dziecinnie proste.


Kredę zmywa się zwilżoną szmatką. Mega zabawa na dłuższy czas. 


A takie cuda zrobił mój tata. Dzięki temu można jeść truskawki prosto z krzaczka!



 Ostatnio nad naszą miejscowością przeszły gwałtowne burze, które niestety odbiły piętno również na naszym ogrodzie :-(







Człowiek pracuje, dogląda, stara się by było pięknie a tu jedna burza i wszystko zniszczone.
Niestety na niektóre rzeczy nie mamy wpływu...
Pozdrawiam

wtorek, 29 maja 2018

Odpowiedzi na maile dotyczące Psa

Witam Kochani,
Długo nie dzieliłam się z Wami informacjami na temat stanu zdrowia mojego berneńczyka. Nie myślałam, że ten temat wywoła aż takie zainteresowanie. Nie wiedziałam też, że aż tyle Waszych Psiaków również choruje :-( Dostałam od Was dużo maili, wszystkie o podobnych pytaniach. Postanowiłam więc stworzyć na ten temat osobny post w ramach odpowiedzi na Wasze wiadomości.
Zacznę od początku:
Po pobraniu wycinku z węzłów chłonnych i badaniu krwi z niecierpliwością czekaliśmy na wyniki. Po tygodniu mieliśmy zadzwonić do weterynarza. Przez telefon doktor poinformował nas, że wyniki krwi są i to dobre. Nie potwierdziły one diagnozy nowotworu - a problemy z wątrobą (jak zaznaczył nie groźne), być może spowodowane kleszczem. Nie kazał się jednak przedwcześnie cieszyć.  Wyniki biopsji wyjaśnią wątpliwości. Kupiliśmy więc tabletki na wątrobę. Trzeba przyznać, że po nich wrócił berniemu apetyt a w nas pojawiła się nadzieja. Po trzech dniach zadzwoniliśmy po kolejne wyniki. Tym razem nie były one zadowalające. RAK. Następnego dnia pojechaliśmy z psem po wyniki i dalsze wskazówki do leczenia. Niestety nasza przychodnia nie prowadzi chemioterapii. Dostaliśmy witaminę C, tabletki na wzmocnienie układu immunologicznego oraz pastę na wypadek, gdyby pies odmówił przyjmowania pokarmów.


 Na naszą prośbę dostaliśmy skierowanie do kliniki onkologicznej w Budapeszcie. W Internecie znalazłam informacje na temat pomyślnych rokowań leczenia. Pełni nadzieli pojechaliśmy więc do kliniki. Przed wizytą byliśmy w stu procentach zdecydowani na chemię.
Berneńczyka badał sam ordynator i cała rzesza studentów. Wszyscy dotykali jego powiększone węzły szyjne, kolanowe, brzuch, oczy, gardło. Diagnozę potwierdzono. Zaproponowano jednak leczenie paliatywne. Dostaliśmy oczywiście wykład na temat chemioterapii. Sam lekarz jednak nie był za wprowadzeniem takiego leczenia w przypadku Hektora.  Zaznaczył, że psy lepiej znoszą chemię niż ludzie ZA WYJĄTKIEM BERNEŃCZYKÓW!!! W jego kilkunastoletniej pracy miał do czynienia z setkami takich przypadków. Najdłużej życie psa udało się przedłużyć o 12 miesięcy. Były to jednak dla psów męczące i niekomfortowe (nie mówiąc bolesne) miesiące. Większość z nich miało wymioty, biegunki, brak apetytu- przez co spadek wagi, brak energii, utratę sierści.  Chemioterapia berneńczykom daje 50 % szans na przeżycie roku. (Po tym czasie najczęściej występuje nawrót choroby- bardziej agresywny, oporny na dotychczasową metodę leczenia. )W  2 % zaś chemioterapia całkowicie zatrzyma rozwój choroby i pies dożyje spokojnej starości. Wszystko zależy od kondycji pacjenta i stadium choroby. Chemia podawana jest psom w postaci leków dożylnie lub podskórnie. Wydalana jest z organizmu przez ślinę, mocz, odchody, dlatego wskazana jest ścisła kwarantanna chorego psa. Ponad to dzieci i kobiety w ciąży nie powinny mieć kontaktu z leczonym psem.  Koszt terapii ok. 2,5 - 3 tyś. euro plus wizyty, dodatkowe witaminy i leki uzupełniające. Dla kochanego psa nie liczymy się z pieniędzmi, jednak po przeanalizowaniu za i przeciw nie poddamy go leczeniu chemioterapią. Szalę na nie przeważył fakt, że  Hektor bardzo źle znosi wizyty lekarskie. Do badań musiał mieć podane środki nasenne, a to również odbija się na jego zdrowiu. Poza tym wyczuwając tabletki w jedzeniu całkowicie odmawia przyjmowania posiłku...:-(
Rokowania według lekarza: 1-3 miesiące życia.



 3 tygodnie później...

Minęło trzy tygodnie od wizyty w klinice. Od tego czasu samopoczucie Hektora uległo poprawie. Bez przyjmowania specjalnych leków wrócił mu apetyt a wraz z nim energia i "radość życia".
W dalszym ciągu naświetlamy go lampą BIOTRON, podajemy witaminy w kremie i granulat wzmacniający odporność. Z wynikami psa byliśmy również u innych weterynarzy. Wszyscy byli przeciwko chemii. Jeden z nim polecił nam spróbować amigdalinę. Powiedział, że nie wyleczy to choroby, a możliwe, że zatrzyma jej szybki rozwój.
Po wypłakaniu hektolitrów łez  i myślach o czarnych scenariuszach nadszedł w moim życiu czas by pogodzić się z chorobą- a nawet nieco ją wyprzeć. Pies wyczuwa nasz niepokój. Pozytywne nastawienie mam wrażenie, że udziela się również jemu. Hektor nie odstępuje mnie na krok. Towarzyszy mi we wszystkich zajęciach w ogrodzie.


Do samochodu męża, chętny na wyjazd wskakuje zawsze, gdy tylko otworzy drzwi.  Dostał również zielone światło na wejście do domu na czas burz i upałów. Codziennie chodzimy na spacery. W weekend planujemy z nim podróż do Polski. Okazujemy mu mnóstwo miłości. Na spacerach w dalszym ciągu budzi zachwyt przechodniów. Wydaje nam się również, że przybrał parę kilo na wadze. Cieszymy się każdą spędzoną chwilą.
A co będzie jutro?- czas pokaże.
Pozdrawiam Was i Waszych czworonożnych Przyjaciół.
Dużo zdrowia!!!

sobota, 26 maja 2018

Kocham Cię Mamo!


Codziennie, gdy rano otwieram oczy,
wiem, że za chwilę na ręce mi wskoczysz
i powiesz z uśmiechem- zawsze to samo:
Kocham Cię Mamo!
To dzięki Tobie mogę dziś świętować
i szczere życzenia z Twych rączek przyjmować...
Szczęście me ogromnie, bo ja również mogę ofiarować swej Mamusi w podzięce
gorące życzenia za Jej dobre serce.
Dziękuję Ci Mamo,
za to, że jesteś taką kochaną!!!
Wcześniej "na żywo", teraz przez "skype- a"
ciągle czujemy, że o nas pamiętasz.
Przyjmij więc od nas gorące życzenia:
zdrowia, szczęścia, radości
i marzeń spełnienia!

Mojej Kochanej Mamusi i wszystkim Mamom, które czytają mój blog życzę dużo zdrowia i sił na każdy dzień.

Moc kwiatów dla Was.

Ps. Tak wyglądała tegoroczna dekoracja starówki Székesfehérvár z okazji "Pünkösd", czyli święta Zesłania Ducha Świętego lub Zielonych Świątek- jak kto woli ;-)


 











Pozdrawiam gorąco :-)

poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Carpe diem

"Chwytaj dzień, bo przecież nikt się nie dowie, jaką nam przyszłość zgotują bogowie..." [Horacy]

 




 Przyszły lekarz weterynarii. Miejmy nadzieję, że uda się jej uzdrowić berniego...




Piesek podczas naświetlania lampą Biotron.



Na poprawę apetytu lekarz przepisał mu tabletki. 
 

W dalszym ciągu trzeba go zmuszać do jedzenia. Mięso- dawny przysmak całkowicie wyeliminował ze swojej diety. Jedynie serowe bułeczki (przepis tutaj) udaje nam się w niego "wcisnąć". Kaszel wciąż mu dokucza. Węzły nadal powiększone. Jutro wyniki badań. 


Czekając na wyniki biopsji modlimy się o cud...